sobota, 14 czerwca 2014

Butelka Bobble po dwóch miesiącach

Mijają dwa miesiące, odkąd używam butelki Bobble (moje pierwsze wrażenia TUTAJ). Nadal jestem zachwycona. Wygoda jest niesamowita, zwłaszcza latem, gdy pije się zdecydowanie więcej wody. Przechodzę do rzeczy: wady i zalety. 

Zalety

Mam tę butelkę zawsze przy sobie i mogę nalać wody wszędzie. Nie martwię się, że mi zabraknie i będę umierać z pragnienia. Zabieram ze sobą na drogę tylko połowę butelki (przez co moja torba bez dna jest trochę lżejsza) i dolewam, gdy mi się skończy. 
Piję więcej. Zdecydowanie więcej. Po prostu lubię z niej pić i jest zawsze pod ręką. 
Brzydko się podśmiechuję, gdy widzę ludzi dźwigających pakiety wody mineralnej ;)

Wady

Hałas. Gdy się napiję i odłożę otwartą butelkę, piszczy. Głośno, długo, czasem po dłuższym czasie. Irytuje mnie to i nie pozwala napić się np. w czasie wykładu. Jest na to pewien sposób - trzeba od razu zamknąć butelkę, żeby nie mogła odessać powietrza(?). Nie sądzę jednak, żeby to było dla niej zdrowe. Jest jeszcze jeden powód, dla którego wolę jej nie zamykać...
... często bardzo trudno ją otworzyć. Gdy jest mokra albo mam wilgotne czy spocone ręce, to jest prawie niemożliwe. Da się, oczywiście że się da, tyle że zębami. No nie jest to łatwe, przyjemne ani zdrowe dla mojej szczęki nie tak dawno wyjętej z aparatu ortodontycznego. 
Butelka się niszczy. Mocno i szybko. Moja jest już bardzo porysowana (była już po pierwszych dniach, ale nie aż tak). [zdjęcia zrobione tosterem, przepraszam bardzo] 
Szybko porysował mi się też "dzióbek", od picia i otwierania zębami. Po dwóch miesiącach go wymienię, ale myślę, że zniszczył się trochę za szybko.  Po trzech tygodniach wyglądał tak:

A po dwóch miesiącach tak:

Zniszczenia na butelce nie przeszkadzają mi zbyt mocno, bo widać je dopiero po przyjrzeniu się. Postronny obserwator ich nie zauważy. 
Ludzie dziwnie na mnie patrzą, gdy nalewam sobie wody w uczelnianej toalecie. Właśnie - tu, w starym budynku, widzę różnicę w smaku. Jest trochę gorsza, ale da się to przeżyć (ważne żeby nalewać zimnej. Ta jest zdecydowanie smaczniejsza). Ta nalewana w mieszkaniu smakuje po prostu jak woda. Trochę inaczej niż mineralna, ale szybko się przyzwyczaiłam. Odczuwam jeszcze różnicę, gdy jadę do domu rodzinnego. Tam woda jest pyszna! 
Mycie. Nie wiem, czy to jest wada. Po prostu trzeba się codziennie wieczorem ruszyć, umyć ją (zwykła szczotka do mycia butelek sprawdza się świetnie) i odstawić do wyschnięcia. 
Filtry. To mnie zirytowało najbardziej. Odpowiednio wcześniej zaczęłam interesować się wymianą filtra. Duka zawiodła na całej linii. Kupowałam butelkę w połowie kwietnia. Już wtedy w obu poznańskich sklepach nie mieli filtrów. Po dwóch miesiącach sytuacja się nie zmieniła. Obiecują, że będą, tylko nie wiadomo kiedy. Za dwa dni (nie, nie było), pod koniec miesiąca albo kiedyś. Wczoraj pojawiła się iskierka nadziei - filtry są już w sklepie internetowym. Tutaj kolejna niespodzianka od Duki - brak dostawy do salonów. Oni sobie chyba żartują. Mają darmową dostawę do salonów, owszem, ale dotyczy ona tylko towarów, które już w nich są. Po prostu śmieszne. 15 zł za kuriera to trochę dużo, więc jeszcze poczekam, z nadzieją, że jednak dotrą. Oczywiście, szukałam innych dostawców. W Polsce żaden inny sklep (internetowy czy stacjonarny) nie ma Bobble w ofercie. Oficjalna strona (polska ma ponaddwumiesięczną przerwę techniczną) nie wysyła do Polski, pozostał więc Amazon. W polskiej  Duce jeden filtr kosztuje 30 zł. W Amazonie za dwa w Niemczech zapłacę 64,50 zł (nie licząc wysyłki), w UK (z przesyłką) co najmniej 85 zł, w USA tylko 30 zł, ale za przesyłkę już 52 zł (sic!). Czuję się więc skazana na Dukę (i mocno rozczarowana Amazonem, który płyty, książki i filmy wysyła zdecydowanie taniej).

Rozpisałam się na temat wad, ale one nie zmieniają faktu, że butelka jest świetna i na pewno będę jej jeszcze długo używać. Ze względu na zniszczenia, pewnie będę kupowała nową mniej więcej co 4 miesiące. 
Ach, jeszcze wrócę do dwóch kwestii poruszanych dwa miesiące temu. Obcy ludzie nie zaczepiają. Tylko raz znajomi zapytali mnie, co to jest. Za to Bobble wzbudza ciekawość, gdy komuś o niej opowiadam. Do "prędkości picia" szybko się przyzwyczaiłam. Nie jest to błyskawiczne picie z butelki bez dzióbka, ale nie przeszkadza mi to. 
Po dwóch miesiącach zdecydowanie mogę polecić Bobble. Chyba najlepszym dowodem na moje zadowolenie jest fakt, że chce mi się biegać za filtrem. Myślę, że do tematu Bobble jeszcze wrócę. Po to, żeby zmienić zdanie albo właśnie potwierdzić je po jeszcze dłuższym czasie. 

1 komentarz: