poniedziałek, 28 stycznia 2013

Wkurzyłam się.

Irytują mnie ludzie, którzy lepiej ode mnie wiedzą, jak powinnam żyć. Chcą dla mnie dobrze, ale nie, wcale nie radzą. Wymagają, żądają i są oburzeni, że nie realizuję ich wizji. Bo przecież wiedzą lepiej, co powinnam studiować, co i ile jeść, ile ważyć, jak wyglądać, co kupować, z kim spędzać czas i z kim się wiązać. Nie, nie będę żyła tak, jak chcecie. Nie chcę albo nie potrafię. To ja najlepiej wiem, na jakich studiach będę się dobrze czuła i jak chcę wyglądać. Owszem, możesz pomóc, doradzić, bardzo proszę. Ale spierdalaj ze swoją roszczeniową postawą i „wiem lepiej”. Nie wiesz. A jeśli wiesz, tym bardziej spierdalaj, nic mnie to nie obchodzi. Nie chcę Twojego życia, chcę swoje. Nie wiesz, czy będę szczęśliwa w Twojej idealnej wizji. Ja wiem, przecież znam siebie lepiej niż Ty.
A najbardziej wkurzają mnie Ci, którzy mają rację. Wiem, że macie rację, ale ja jej nie chcę. Myślicie, że tak łatwo jest wprowadzić w życie wasze cudowne recepty. Nie, nie jest łatwo. Albo jeszcze nie chcę ich wprowadzać. Chcę sprawdzić, jak to będzie, gdy nie posłucham. I mam do tego prawo, bo to moje życie. Pamiętajcie o tym.

sobota, 26 stycznia 2013

Autor – czytelnik – tekst

„Inaczej wyglądasz”.
Dlaczego inaczej? Dziwnie? Źle? Lepiej?
Komunikując się, wypuszczamy w eter ogromne ilości komunikatów. W realu poza słowami mamy jeszcze intonację, mimikę, mowę ciała... W piśmie, w internecie jest trudniej. Często mamy ograniczoną długość wypowiedzi, spieszymy się, nie dbamy o to, co i jak piszemy. Jeśli nie użyjesz emotikony, Twoja ironia może być odebrana na poważnie. Czyja to wina?
Umberto Eco w tomie „Interpretacja i nadinterpretacja” wyróżnia trzy intencje interpretacji: intentio auctoris, intentio operis i intentio lectoris (autora, tekstu i czytelnika). Eco miał na myśli literaturę, ale można to łatwo przełożyć na jakąkolwiek komunikację. Najważniejsze jest to, co mówi tekst. Po wypuszczeniu w świat żyje własnym życiem, odrywa się od autora. Mówi to, co mówi, nie to, co autor miał na myśli. Skąd mamy wiedzieć, co miał? Nawet jeśli o tym mówi, może przecież kłamać. Przede wszystkim jednak, cokolwiek miał, niekoniecznie to powiedział/napisał. Jeśli wypuszczasz w świat jakieś słowa, bądź za nie odpowiedzialny. Zastanów się, co chcesz powiedzieć i czy na pewno właśnie to powiedziałeś. Bądź precyzyjny. I nie oburzaj się, że ktoś zrozumiał Twoje słowa inaczej, niż chciałeś. Wyjaśnij, a potem zastanów się, dlaczego zostałeś źle zrozumiany. Następnym razem mów precyzyjniej, to ważne.
Jeszcze intentio lectoris. Odbiorca przewrażliwiony na jakimś punkcie zupełnie neutralne zdanie może odebrać jak atak. I nie będzie tu winny ani autor, ani czytelnik.
Bądź precyzyjny. Tłumacz nawet to, co dla Ciebie oczywiste. Bierz pod uwagę własne intentio lectoris i przede wszystkim rozmawiaj, jeśli możesz. Pytaj, czy dobrze zrozumiałeś i czy zostałeś zrozumiany. Tak będzie po prostu łatwiej. Tobie i wszystkim.

Przykro mi

Nie wiedziałam, że polityka może mnie jeszcze ruszać. Byłam znudzona, bo przecież nie działo się nic spektakularnego. Brakowało mi emocji: dużych ustaw, dymisji, skandali. Myślałam, że już mnie nic nie zaskoczy, a nawet jeśli, to jakie to ma znaczenie? Wczoraj polityka mnie ruszyła, przypominając mi, że jest moją największą pasją. Najpierw debata nad ustawą o związkach partnerskich. Nie, nie wierzyłam w jej uchwalenie. W dniu wyborów już wiedziałam, że w tej kadencji nie jest to możliwe. Po problemach z powołaniem na stanowisko wicemarszałkini Wandy Nowickiej nie miałam już żadnych wątpliwości. To mnie jednak nie odwiodło od oglądania debaty o ustawach. Niestety (na szczęście!), przemówienie posłanki (przepraszam bardzo, poseł!) Krystyny Pawłowicz mnie ominęło. Inne oglądałam i było mi po prostu przykro. To przecież taka oczywista ustawa, tak naturalna (tak, to trafne słowo). Nawet nie chcę tego tłumaczyć. To idiotyczne, że para nie może wziąć ślubu albo chociaż jego namiastki, jaką jest związek partnerski. Nie może, bo posłowie boją się o rodzinę. Nie, nie będę tego nawet komentować. To po prostu przykre.
Gwałtowniejsze emocje wzbudziło we mnie wycofanie poparcia Ruchu Palikota dla wicemarszałki Wandy Nowickiej. Przyznaję, nie mogłam pohamować potoku przekleństw. Po prostu się wkurzyłam. Nigdy nie wierzyłam Palikotowi, ale cóż zrobić, jeśli po drugiej stronie stoi Leszek Miller? Wanda Nowicka to autorytet. To jest ktoś, komu warto zaufać, na kogo warto głosować. Jedyna osoba w Ruchu Palikota, której można ufać. Już nie. Palikot pokazał, że Wanda Nowicka nie ma żadnego znaczenia dla partii. Można ją populistycznie wyrzucić za drobnostkę. (Nie, nie przeszkadza mi to, że Prezydium Sejmu dostało premie. Pracownicy dostają czasem premie, naprawdę. Sejm to też zakład pracy. W dodatku z zarobkami na niezbyt wysokim poziomie, ale to już inna sprawa) Januszu Palikocie, bardzo mi przykro, że znowu pokazałeś swoją prawdziwą twarz. Bardzo mi przykro, że można popierać Ruch Palikota, ale tylko wtedy, gdy akurat nic nie mówią.
Znowu zostałam bez partii. Leciutko popierałam Ruch, wiedząc, że w każdej chwili mogą narobić straszliwych głupot. I robili, a ja przymykałam oczy. Już nie potrafię. Wybory za rok, jakichkolwiek perspektyw brak. Przykro mi.

Dobry wieczór


Bloguję, odkąd mam dostęp do internetu. W życie pozainternetowe nie wierzę, więc bloguję od zawsze. Od samego początku w jednym miejscu, na pewnym blogowym cmentarzysku. Czas na zmiany. Chcę wrócić do świata żywych i pokazać sobie, że jeszcze potrafię napisać coś dłuższego niż 160 znaków.
Będzie o polityce i o tym, że jest źle albo troszeczkę lepiej. O tym, co na zewnątrz i wewnątrz człowieka. Człowieka, kobiety, studentki.

Chciałbym się śmiać ale mam uśmiech Myszki Miki
Jaromír Nohavica, Mikymauz