niedziela, 22 września 2013
O tym jak nie miałam celu w życiu
czwartek, 12 września 2013
Instrukcja obsługi dla początkujących i zaawansowanych
- Nie używaj mojego pełnego imienia. Błagam.
- Nie lubię ludzi.
- NIE DZWOŃ DO MNIE. Nigdy. Wyślij smsa, maila, wiadomość na facebooku. Cokolwiek, tylko nie dzwoń. Albo rób, co chcesz, i tak nie odbiorę. (chyba że ze mną mieszkasz albo jesteś moją Siłą Wyższą)
- Nie, nie zadzwonię.
- Nie używaj mojego pełnego imienia.
- Jestem nudna.
- Jeśli czegoś ode mnie chcesz, pewnie chętnie pomogę. 5 minut po obietnicy zmienię zdanie, ale będzie już za późno.
- Nie pytaj, co u mnie. Najpierw się zdziwię, a potem odpowiem, że w porządku, nawet jeśli ryczałam przez pół wieczoru.
- Nie przedłużaj rozmowy. Odpowiedziałam Ci na pytanie, więc chcę spadać. Nie, nie poczuję się wykorzystywana.
- Jeśli Cię znam, nie siadaj obok mnie w pociągu. BŁAGAM. Mam książkę i słuchawki, chcę się tym zająć, a nie zastanawiać się, czy mogę.
- Jeśli Cię dobrze nie znam, będę milczeć. Trzeba mnie oswajać. Długo.
- W towarzystwie więcej niż jednej osoby znikam. Milczę, nie ma mnie.
- Jeśli chcesz się ze mną spotkać, zaproponuj to. Ja tego nie zrobię, bo kto by się chciał spotykać z taką nudziarą.
- Nie piję alkoholu. Bo nie.
- Nie lubię ananasów, wiśni, czereśni, rodzynków, coli, kawy, cebuli, oliwek, ryb, majonezu, musztardy, szynki, mięsa (z kilkoma wyjątkami), kaszy, bigosu, kiszonych ogórków i kapusty, tłustego mleka, soku bananowego... Nie, to jeszcze nie wszystko. Zapamiętaj sobie rodzynki, ananasy, wiśnie i czereśnie, o resztę możesz zapytać.
- Naprawdę nie jest ze mną aż tak źle. Niektórzy wytrzymują.
sobota, 7 września 2013
"Ranki bym zniszczył"
Poranki są najgorsze, najtrudniejsze. Jeśli przespałam budzik, mam poczucie zmarnowanego dnia. Jest już za późno, nie zdążę nic zrobić. Mogę schować głowę pod kołdrę i już tutaj zostać?
Gdy po ośmiu godzinach słyszę budzik, otwieranie oczu jest ostatnią rzeczą, jakiej chcę. Drzemka, kolejna drzemka i jeszcze następna... Wreszcie się rozbudzę i nie, wcale nie jest lepiej. Naprawdę muszę wstawać? Nie mogę się zakopać pod kołdrą?
Poranki są złe. Nie pomaga to, że Ktoś mnie budzi, chce miło spędzić ze mną dzień (naprawdę nie chcę słyszeć żadnego "nie można tak bezproduktywnie leżeć!", trzeba mnie przytulić). Myśl, że zbliża się wyjazd, na który długo czekałam, też nie nastraja pozytywnie. Wszystko jest takie skomplikowane i niemożliwe do rozwiązania...
Oczywiście, walczę z tym. Walczę ze sobą. Wstaję z trudem, ubieram się, jem śniadanie, przeglądam prasę, potem jest lepiej.
Boję się tej siły przysłaniającej wszelką radość. Teraz z poranków, a póżniej?
Jesień, czy mogę obwinić jesień?