środa, 2 kwietnia 2014

Krystyna Janda ma dosyć kontaktu z rzeczywistością

Powinnam już spać albo chociaż uczyć się niemieckich słówek, ale niestety, w internecie znowu ktoś nie ma racji. Dzisiaj nie ma jej Krystyna Janda. Aktorka, którą zawsze uważałam za bardzo femi. Weszła w skład Rady Programowej Kongresu Kobiet, popierała powstającą Partię Kobiet. Aż tu nagle... na jej blogu pojawiła się taka oto notka. Krystyna Janda oburza się na mężczyzn, że taaacy niewychowani. Najpierw dostało się panu, który śmiał nie pomóc jej przy wkładaniu walizki na półkę pociągu. Tłumaczył się chorym kręgosłupem, taki bezczelny. Następny był pan, który zwrócił aktorce uwagę, że coś jej wypadło, ale nie podniósł tego! Kolejny mężczyzna ukradł jej taksówkę. Szli razem, ale pan był pierwszy i, biedak, nie domyślił się, komu się ta taksówka należy. No przecież nie mężczyźnie. To jeszcze nie koniec horroru pani Jandy. W tramwaju zupełnie nikt nie ustąpił jej miejsca. Wyobrażacie to sobie? Fragmentu o tym, jak to wnuczek koleżanki nie chciał zrezygnować z bajki na dobranoc, pomimo wizyty znanej aktorki, chyba nawet nie chce mi się komentować. Krystyna Janda wyciąga z tego pasma nieszczęść wniosek, że wszystkiemu winne jest wychowanie. Matki rozpieszczają swoich synów, dlatego gdy dorosną, nie przychodzi im do głowy, że powinni być szarmanccy.
No to jeszcze raz, po kolei. Mamy 2014 rok. Mężczyźni nie mają obowiązku usługiwać kobietom, ani odwrotnie.
To naprawdę nie jest oczywiste? Nie rozumiem, zupełnie nie rozumiem, jak można opowiadać się za równouprawnieniem, a jednocześnie wymagać przepuszczania w drzwiach, ustępowania miejsca i buk wie czego jeszcze. Oczywiście nie ma sensu przechodzić ze skrajności w skrajność i oburzać się na tych przepuszczających i wyrażających chęć pomocy. To miłe z ich strony i, przepraszam bardzo, nawet nie wynika z płci. Równie często spotykam się z taką szarmanckością wśród kobiet. Jeśli ktoś chce mi pomóc z wrzuceniem walizki na górną półkę, bardzo się cieszę i dziękuję, choć zdążę już sama sobie z tym poradzić, zanim chęć zostanie wyrażona. Gdy ktoś sobie nie radzi, można poprosić o pomoc, ale nie jest ona obligatoryjna, no błagam. Ten pan naprawdę mógł mieć chory kręgosłup albo mogło mu się po prostu nie chcieć, jest tylko człowiekiem. Aktorce pomogła inna kobieta. To straszne, gender się panoszy po polskich pociągach! Nikt od tego nie umarł, walizki zostały włożone na półkę i zdjęte bez uszczerbku na niczyim zdrowiu.
Mężczyznom stawia się absurdalne wymagania, które zostały nam po czasach, gdy kobiety były słabiutkie i delikatne. Już nie są. Włożenie walizki na półkę to naprawdę nie jest zadanie wymagające udziału strongmana. Przeciętna kobieta poradzi sobie bez trudu. W tramwaju usiąść chce każdy. Każdy jest zmęczony, źle się czuje albo po prostu zapłacił za bilet i uważa, że miejsce mu się należy. Któregoś dnia siedziałam sobie zaczytana w tramwaju, nie zauważyłam wchodzącej starszej pani. Kobieta bez żadnych pretensji zapytała, czy mogłaby usiąść. Ustąpiłam jej miejsca z ogromną przyjemnością. Bez roszczeniowej postawy będzie nam wszystkim łatwiej, po prostu.
(Tak, wiem, mój brat jeździł tramwajami  ze złamaną nogą, z kulami. Nie ustępował zupełnie nikt. Ale to druga skrajność. Kobieta w średnim wieku to jeszcze nie to samo, co niepełnosprawny, kobieta w ciąży czy starsza osoba)
Jeszcze kwestia wychowania. Podpisuję się pod tym obiema rękami - matki są nadopiekuńcze. Sto razy większym problemem jest jednak to, że chłopcy nie mają żadnych obowiązków domowych, w przeciwieństwie do dziewczynek. Równość w sprzątaniu i gotowaniu jest nam bardziej potrzebna niż przepuszczanie w drzwiach.
(Polecam również komentarze do artykułu. Tam z kolei wszystkiemu winne są feministki, bo nie pozwalają się przepuszczać w drzwiach. Zieeew.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz