piątek, 16 sierpnia 2013

Berlin

Ostatni raz w Berlinie byłam siedem lat temu. Przez te lata dojrzałam i bardzo mocno poprawiłam mój niemiecki. To miasto kojarzyło mi się bardzo pozytywnie. Chciałam tam wrócić, już bardziej świadoma tego, co oglądam (wtedy nie zauważyłam Nefretete w Pergamon Museum!). No i pojawiła się możliwość spędzenia tam kilku dni. Na początku się bardzo się cieszyłam, zmieniłam zdanie tuż przed wyjazdem, ale było już za późno. (Moje obawy były uzasadnione, ale to akurat nieważne.) Udało mi się spędzić w Berlinie zaledwie trzy dni, więc nie zdążyłam zwiedzić prawie nic. Punkt obowiązkowy: Unter den Linden - ulica, na której znajdują się prawie wszystkie najważniejsze zabytki Berlina. Nie były dla mnie nowością, za to poczułam, że to miasto mi się po prostu podoba. Ma klimat, który mnie przyciąga, chociaż zupełnie nie wiem, z czego to wynika. Czułam (nie do końca słusznie), że każdy zostanie tu przyjaźnie przyjęty. Tęczowe flagi w wielu miejscach (nawet w małych miejscowościach) to oddech świeżego powietrza. Niestety, jest jeszcze druga strona. W Niemczech zbliżają się wybory, stąd plakaty na każdym kroku. Można natknąć się na takie hasła poważnej(!), republikańskiej partii: 
"Islamiści, wynocha!"
"Zakazać minaretów!"
Mnie opadają łapki i wszystko inne. 
Byłam też na wystawie prac Salvadora Dalego. Nie jestem jego fanką, ale trudno zaprzeczyć geniuszowi. Najbardziej spodobał mi się kubistyczny anioł, chociaż ilustracje do arcydzieł literatury również robiły wrażenie.
Za sprawą mojego brata wybrałam się też do kopuły Reichstagu. Widok jest naprawdę imponujący, serdecznie polecam (wystarczy zarejestrować się przez internet, żeby ominąć bardzo długie kolejki). Odwiedziłam jeszcze drogerię DM, gdzie niemal dostałam kociokwiku na widok TYCH WSZYSTKICH KOSMETYKÓW, KTÓRYCH NIE MA W POLSCE. Udało mi się nie kupić WSZYSTKIEGO, całe szczęście ;) 
Jeśli chodzi o język, nie było jakichś większych trudności. Tylko herbaty nie mogłam zamówić, bo nie rozumieli ani mojego "tee", ani "tii", ani w ogóle niczego. Dziwni ci Niemcy, serio. 
Dwa dni w Berlinie to zdecydowanie za krótko. Bardzo chciałabym Kogoś tam zabrać na kilka dni, spokojnie przespacerować się po wszystkich atrakcjach, odwiedzić Zoo, Pergamon Museum, wjechać na Fernsehturm... Szkoda, że jestem jeszcze niezbyt pewna języka i Niemcy raczej nie są krajem na studencką kieszeń. Niemniej jednak, wpisuję na listę marzeń i zamierzam zrealizować :) 
A do mojego miasta na P. najchętniej zabrałabym Ampelmanna: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz