sobota, 9 marca 2013

Dwa marsze

Wczoraj udało mi się spełnić jedno z moich marzeń - poszłam w Manifie. Od kilku lat bardzo chciałam na niej być, wreszcie mi się udało. Było bardzo zimno, za to kolorowo, przyjaźnie, cieszyliśmy się, że jesteśmy razem. Były dzieci z radością uderzające w garnki, był czworonóg pomagający nam robić hałas. Hasła na transparentach: jedne demagogiczne, inne inteligentne, pomysłowe. Moje ulubione to (cytuję z pamięci): "Dajcie siana do żłobków!". Zmarzłam, ale cieszę się, że tam byłam. W dodatku w znakomitym towarzystwie. 
Tutaj można obejrzeć zdjęcia: KLIK

Dzisiaj wybrałam się do biblioteki. Idąc na przystanek, zastanawiałam się, skąd tyle radiowozów. Tramwaje nie jeżdżą, właśnie zaczął się marsz nacjonalistów. Mężczyźni, ubrani na czarno, w kapturach, z zasłoniętymi twarzami (a co z zakazem?). Było ich więcej niż nas na Manifie, krzyczeli donośnie, nie wyglądali przyjaźnie. Policjanci przechadzali się w kamizelkach i z pałkami. 11 wozów opancerzonych. Dla porównania, wczoraj było zaledwie kilku policjantów, nieuzbrojonych. Zdjęcia można zobaczyć TUTAJ (Obejrzyjcie, proszę, chociaż po kilka z jednego i drugiego marszu)
Szłam na następny przystanek i zasłaniałam manifową przypinkę, gdy mijałam krzyczące grupki, które odłączyły się od marszu. Bałam się. Bo jest ich dużo, bo są dobrze zorganizowani, wrogo nastawieni. 

Do tej pory uważałam, że po prostu mamy inne poglądy i chodzimy w różnych marszach. Tylko że my nie zasłaniamy twarzy, nie jesteśmy wrodzy, idą z nami dzieci, policja nie szykuje się na rozróby.
Boję się, naprawdę się boję. 

1 komentarz:

  1. Faktycznie strach bierze, jak sie patrzy na tych nacjonalistów. Ale w końcu w czasie kryzysu nastroje nacjonalistyczne ponoć zawsze wzrastają.

    OdpowiedzUsuń