piątek, 17 października 2014

Pół roku z Bobble

To już moja trzecia notka na temat Bobble. Pierwsze wrażenia znajdziecie TU, a recenzję po dwóch miesiącach TU.
Minęło pół roku mojego życia z Bobble. Współpracuje nam się cudownie. Nadal jestem zachwycona.

Przez ten czas zdążyłam zużyć tylko dwa filtry. Wszystko przez Dukę, która częściej ich nie ma, niż ma. Udało mi się dwa razy zamówić je z darmową dostawą, więc teraz mam już zapas na kolejne pół roku. Używanie filtra trochę dłużej niż dwa miesiące nie przeszkadzało mi jakoś specjalnie, ale jednak przy nowym czuć różnicę.
Zdjęcia czerwonego filtra widzieliście TU. Teraz czas na żółty.







Muszę przyznać, że tym byłam zachwycona, bo prawie wcale się nie niszczył. Czerwony bardzo szybko przecierał się na biało, a ten wcale. Teraz mam biały i podejrzewam, że pod tym względem będzie jeszcze lepszy, ale ja jednak wolę bardziej kontrastowe kolory. Po dwóch miesiącach filtr wygląda prawie jak nowy.
Gorzej z samą butelką. Po sześciu miesiącach jest już mocno zniszczona. Za porysowany środek prawdopodobnie odpowiada moja szczotka do mycia butelek (nie wyobrażam sobie, że mogłabym jej nie używać!), ale to zewnętrzne uszkodzenia są bardziej widoczne. Niestety, nie może być inaczej, jeśli prawie codziennie noszę ją w torebce.

 

Pewnie przy kolejnej wymianie filtra zmienię butelkę na nową i będę tak robić mniej więcej co pół roku. W takim przypadku miesięczny koszt to 18 zł. Może troszkę mniej, bo nie wymieniam filtra idealnie co do dnia, tylko troszeczkę przeciągam.
Jeszcze kilka kwestii pobocznych. Przy pierwszym filtrze skarżyłam się na trudności z otwieraniem. Bardzo często musiałam pomagać sobie zębami. Przy żółtym już nie miałam z tym problemu, a biały chodzi mi tak lekko, że nie mogę się nadziwić.
Za to przy żółtym pojawił się problem z przeciekaniem. Z zamkniętego filtra (bez osłonki) często wydobywała się jeszcze kropelka wody. Przy czerwonym filtrze nie miałam z tym problemu, teraz przy białym też nie.

Nawyki


Moje zmieniły się radykalnie. Woda jest pod ręką, więc co jakiś czas ją popijam. Zastanawiam się tylko, czy zbyt duże nawodnienie nie odbije się negatywnie na moich nerkach. W Internecie znajduję, niestety, sprzeczne informacje. Nie piję jakoś bardzo dużo, wszystkich płynów pewnie z 1,5l dziennie (samej wody maksymalnie 0,75l), ale widzę, że dla mojego człowieka to jest sporo, więc staram się ograniczać wodę.

O sklepach


Bobble pojawiła się na Agito, z czego bardzo się cieszę. Standardowa za 49 zł, większa i sportowa za 59 zł. Mają ją w stałym asortymencie, w przeciwieństwie do Duki. Za to, niestety, wymiennych filtrów nie mają wcale.
Duka to temat rzeka. Filtry ze strony znikają bardzo szybko. W Poznaniu pojawiły się w jednym ze sklepów w sierpniu, też bardzo szybko zniknęły. Wybór kolorystyczny jest bardzo mały: od lipca tylko czarny, żółty i biały. Teraz już tylko biały, a i ten pewnie wkrótce zniknie. Monopolista.

Zastępstwo


Latem wypatrzyłam w Tesco (w dziele kuchennym, obok kubków termicznych) zastępstwo dla Bobble: butelkę On The Move firmy Aqua Optima. Jest większa o 100 ml od Bobble (czyli ma 650 ml), trochę wyższa, dużo tańsza (jeśli dobrze pamiętam, kosztowała około 20-25 zł. W podobnej cenie były też dwa filtry) i, przepraszam bardzo, koszmarnie brzydka. Myślę, że to może być dobra alternatywa, jeśli komuś nie przeszkadza jej wygląd. Prawdopodobnie pozostanie w stałej ofercie Tesco.
http://www.aqua-optima.com


Cóż mi pozostaje, tylko serdecznie polecić Bobble. Kolejny odcinek za kilka miesięcy :)


PS. To nie jest post sponsorowany. A szkoda. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz