wtorek, 16 lipca 2013

Poliamoria

Kilka dni temu Snow podrzuciła link do newsweekowego artykułu o poliamorii. O związkach wieloosobowych raczej się nie mówi, chociaż ostatnio i tak częściej, bo pojawiały się tu i ówdzie, przy okazji dyskusji o związkach partnerskich. Sama nigdy nie zagłębiałam się w temat, mało mnie to interesowało. Trochę się dziwiłam znajomym, którzy mieli sporo partnerów seksualnych, bo (moja) nastoletniość, idealizm, wielka miłość, srutu-tutu. Aż tu nagle... Nie, nie zaczęłam sama wchodzić w wieloosobowe związki. To raczej nie dla mnie. Po przeczytaniu artykułu uznałam jednak, że to całkiem racjonalne. Rozumiem ludzi, którzy chcą mieć więcej partnerów na różnych poziomach relacji. Taka ucieczka od samotności, "zabezpieczanie się" mogłaby być nawet kusząca. 
"Jak się pojawia druga osoba, która podoba się twojemu chłopakowi czy dziewczynie, to nie jest zagrożeniem. Nie jest zamiast ciebie, jest oprócz. Nie ma tej nieznośnej zero-jedynkowości, która jest w monogamicznych związkach. I jak coś się rozpada, nie zostajesz sama, bo masz inne bliskie osoby – twierdzi Joanna Erbel."
Autorka artykułu przytacza wypowiedź psycholog, że to kryzys małżeństwa, lęk przed odrzuceniem i "możliwość uzyskania realnego poczucia bezpieczeństwa widziałabym jednak w trwałej relacji z jedną osobą".  Tylko czy poliamoria wyklucza trwałość relacji? Nie sądzę. 

Samą ideę kochania wielu osób jednocześnie całkiem przekonująco przedstawił Maciek Sandecki:
"Zawsze wiedziałem, że można kochać więcej niż jedną osobę. Kochamy matkę i ojca, kochamy dzieci. I nie zastanawiamy się, która z tych miłości jest lepsza."
Muszę przyznać, że coś w tym może być. Przecież nie jest tak, że przeznaczona jest nam tylko jedna, jedyna osoba na świecie i jak to przeoczymy, już po nas. 
Zainteresowało mnie też podejście do zazdrości Joanny. Szczerze mówiąc, zazdroszczę, bo ja bym tak chyba nie potrafiła. 
"Nie odczuwam zazdrości. Jeśli ktoś, kto jest mi bliski, ma chęć na kontakt z kimś innym, to przecież nie dlatego, że ja jestem niefajna, tylko dlatego, że tamta osoba jest inna. I ja nic z tym nie zrobię."
I jeszcze jeden cytat, już na podsumowanie: 
"Poliamoria nie jest dla każdego. Nie dla osób, które mają romantyczną wizję związku, i nie dla tych, którzy potrzebują jasno określonych zasad. Tutaj stałe jest tylko to, że wszystko się zmienia."


2 komentarze:

  1. Podobno ludzie właśnie wcale nie są monogamiczni, tylko poligamiczni (przytaczam wypowiedź zasłyszaną podczas audycji z seksuologiem). O ile to raczej zrozumiałe, że może nam się podobać kilka różnych osób w tym samym czasie, to jednak ja chyba nie umiałabym zaangażować się emocjonalnie i uczuciowo w związek z więcej niż jedną osobą (w ogóle ciężko mi się angażować uczuciowo). Ale jeśli ktoś potrafi, to oczywiście wolna wola.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem seksuolożką, ale powiedziałabym raczej, że ludzie są różni. Nie dla wszystkich dobra jest monogamia, nie dla wszystkich poligamia. W ogóle nie dla wszystkich są związki. (Milknę, bo polecę banałami)

      Usuń