piątek, 1 lutego 2013

Styczeń

Nie oczekiwałam od tego miesiąca niczego dobrego, bo nie miałam żadnego powodu. Miało być zwyczajnie, czyli beznadziejnie. Czekało mnie sporo zaliczeń, niektóre zapowiadały się bardzo źle.
Jak wyszło? Wyszło znakomicie.
  • Dostałam się na wymarzoną specjalizację na studiach. To było w tym miesiącu najtrudniejsze, ale też sprawiło mi najwięcej radości. Kandydatów było sporo, wszyscy mocno zdeterminowani. Poważna sprawa, bo zastanawiałam się, czy w ogóle studiować, jeśli miałabym wybrać inną. Udało się. Dostałam się z bardzo dobrym wynikiem, cieszę się. Właściwie tyle pozytywów by mi na ten miesiąc wystarczyło, ale los był o wiele łaskawszy.
  • Zaliczyłam wszystkie przedmioty, które miałam do zaliczenia. Z dobrymi i bardzo dobrymi ocenami. Niektóre były niemalże oczywiste i nie wymagały zbyt wiele wysiłku. Z kilku cieszę się szalenie. 5 od prowadzącej, która jest dla mnie autorytetem i z którą zajęcia traktowałam jak zaszczyt, to naprawdę miłe. Pokazałam też sobie, że mogę, umiem: napisać całkiem niezłą pracę na ostatnią chwilę, wymyślić projekt kampanii społecznej, która spodoba się nie tylko mnie. 
  • Usłyszałam o sobie wiele miłych słów. Od znajomych ze studiów, ale przede wszystkim od wykładowców. "Bardzo dobra praca", "życzę sobie więcej takich studentów/studentek
    jak Pani!". Moja samoocena jest coraz bardziej usatysfakcjonowana. 
  • Stanęłam trochę na nogi. To powinno się pewnie znaleźć na pierwszym miejscu. Jest dobrze, będzie lepiej (albo nie będzie. Może nie musi?). Dowiedziałam się, czego potrzebuję, ale nie chcę się szarpać, mogę zaczekać.
  • Poznałam kogoś, kto pokazał mi coś we mnie, potwierdził kilka moich teorii, dostarczył uśmiechów i w odpowiednim momencie zniknął.
  • W połowie pozbyłam się aparatu ortodontycznego. Co prawda zamieniłam go na ustrojstwo, z którym prawdopodobnie będę miała jeszcze więcej kłopotów, ale i tak jest znakomicie, bo coraz bliżej końca. (O tym, dlaczego nie polecam aparatów ortodontycznych, pewnie jeszcze napiszę, ale dopiero po zakończeniu leczenia)
  • Prawie złamałam nos. Zdarza się. Od tygodnia boli, jest siny, ale wygląda w porządku, oddycham bez problemu. Chyba nie umrę?
Luty ma wysoko zawieszoną poprzeczkę, niech się stara. Po raz pierwszy pomyślałam, że to może być dobry rok. 

6 komentarzy:

  1. Jesteś czołgiem i motylkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo tego, że tu jest tak strasznie chaotycznie - witaj :)
    wolna, teraz mow-mi-katarzyna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Miała być wczoraj / dzisiaj notka. Czekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O moralności? #samaniewiem, może będzie

      Usuń
    2. Bardzo ciekawa jestem jej po prostu.

      Usuń